Frustracje potęgują cierpienia!
Frustracje rodzą się kiedy nie jestem w stanie zaspokoić potrzeb dla odzyskania równowagi – zniesienie cierpienia. Złość i nienawiść – te dość silnie działające na człowieka emocje, mogą stanowić pewną rekompensatę za niezaspokojoną potrzebę i konkretną satysfakcję, choć krótkotrwałą.
Wszystko jest jeszcze dobrze, kiedy tak się to kończy, i podejmuję kolejna próbę zaspokojenia pragnień. Jednak kiedy jest zbyt duża ilość emocji – nienawiści i złości, i są one zbyt intensywnie przeżywane przeze mnie, zamiast stłumić pragnienia i wygasić cierpienie, stają się początkiem nowych cierpień.
I wtedy muszę oderwać się od moich pragnień, żeby nie kompensować cierpienia, ale musze się skoncentrować na uciszeniu i rozładowaniu tych emocji z jak najmniejszą szkodą dla osób, które kocham i dla samego siebie. W tym moim działaniu muszę jednak uważać, żeby nie uciekać w sferę marzeń. Wtedy mogę szybko przejść w świat iluzji – megalomanii, objawiającej się tym, że będę marzyć o „zbawieniu” całego świata i najefektowniejszym pomaganiu innym. No cóż powrót do rzeczywistości jest bardzo bolesny i trudny. I zamiast wyciszenia wpadamy w kolejny kołowrót emocji – złości i nienawiści.
Niebezpieczny jest moment, kiedy sfera marzeń jest przeze mnie świadomie wywoływana dla lepszego samopoczucia, bo istnieje ryzyko jej utrwalenia. A co za tym idzie popadania w pewną paranoje, że to wszyscy i wszystko wokół są „be” a ja jestem „cacy”. Istnieje ryzyko łatwego rozgrzeszania samego siebie, a totalnego potępiania innych.
I wtedy taka jest prawda, że żyjemy zastępczymi pragnieniami, a to prawdziwe – rzeczywiste dobro, którego pragnęliśmy na początku, jest obok. Ja wtedy żyję, pracuję, myślę, odczuwam na krawędzi mojego pierwotnego planu życia – prawdziwej stabilizacji.
Frustracje dają nam dość ciekawe odczucie lęku. I o tym w następnym odcinku Na Post.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz